Atlantic — limitowany model Worldmaster MoonPhase
Szwajcarska manufaktura od pokoleń czerpie z tego, co najlepsze, kształtując jednocześnie kierunek podążania branży. Jednak z całą pasją do rozwoju nieustannie docenia najwyższy kunszt wykonania i funkcjonalności kultowych modeli, które swoje premiery miały dekady temu. I nie inaczej jest z zegarkiem Atlantic Worldmaster MoonPhase, na którego widok serce mocniej bije, a dłonie rwą się z ekscytacji do dotknięcia tego historycznego czasomierza.
Jego pierwowzór — Atlantic Universal — powstał jeszcze w poprzednim ustroju, a dokładnie w 1956 roku. Już wtedy wzbudzał ogromne zainteresowanie, jednak jego dostępność była równie ograniczona co obecnie, a emocje są jeszcze wyższe i nie zanosi się, by ucichły.
Z czego zbudowany jest Atlantic Worldmaster Moonphase?
Chyba dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, iż przy tym projekcie postawiono na absolutnie najlepsze materiały, które w charakterystyczny dla marki sposób wykonano i złożono z najwyższą pieczołowitością. Zaczynając od ogółu — czasomierze z Bettlach składane są ręcznie po dziś dzień. W idealnie odlanej kopercie ze stali szlachetnej znajduje się automatyczny mechanizm o kalibrze ETA 7751 Valjoux z 25 kamieniami łożyskowymi oraz 54h rezerwą chodu. Dla znawców tematyki jest to jednoznaczne z kolejnymi kombinacjami werku, a dokładnie z chronografem, czasem 12/24-godzinnym oraz rozbudowanym kalendarzem. Ta ostatnia funkcjonalność wzbudza największe emocje, związana jest bowiem z subtarczą powyżej godziny 6, na które prezentuje się zachwycająca tarcza faz księżyca. Poniżej godziny 12 umiejscowiono dwuokienkowy datownik z nazwą dnia tygodnia oraz miesiąca w języku angielskim.
Wracając jednak do anatomii zegarka Atlantic 55851.44.25., należy zwrócić uwagę na jedno z najszlachetniejszych połączeń kolorystycznych: różowozłota koperta, której powłoka PVD jest obecnie najtrwalszą w branży zegarmistrzowskiej, jasna tarcza w kolorze chłodnej bieli oraz ciemnobrązowy, idealnie wykrojony pasek ze skóry cielęcej, zwieńczony motylkowym zapięciem rose gold. Przyglądając się tarczy, nie sposób nie dostrzec subtelnego giloszowania oraz czerwonego grotu wskazówki analogowego kalendarza dnia miesiąca. Osadzono na niej parzyste cyfry godzin oraz indeksy, które spójnie z barwą koperty kontrastują z jasnym tłem cyferblatu. Tradycyjnie po prawej stronie znajdują się koronki funkcyjne, a centralna — która kształtem przypomina koło zębate, odpowiada za szybką kalibrację pozycji wskazówek. Oczywiście wygrawerowano na niej literę „A”. Całość przykrywa szafirowe, profilowane szkiełko, pokryte dodatkowo 5 powłokami antyrefleksyjnymi, za których sprawą jego czytelność i przejrzystość jest najwyższej jakości. Atlantic przyzwyczaił nas już do transparentnego, szklanego dekielka, dzięki któremu możemy podziwiać pracę trybów mechanizmu, które wyróżniają zegarki Atlantic. Co warte podkreślenia, pomimo tego elementu, zegarek posiada 5-atmosferyczną klasę wodoszczelności.
Na czym polega jego elitarność?
Szczęśliwymi posiadaczami tego modelu będzie zaledwie 188 ludzi, a nam przypadł numer 9 z całej serii. Niewielka limitacja czyni go jeszcze bardziej prestiżowym, jednak nie tylko to. Do zestawu dołączone jest oryginalne pudełko, które pełni również funkcję rotomatu — pomimo dużej rezerwy chodu, wachnik należy regularnie utrzymywać w ruchu, nawet jeśli nie jest noszony.
Ciekawe, który ze współczesnych modeli popularnych producentów doczeka się, za kilka dekad, reedycji i na nowo zaskoczy rynek?