U progu sezonu zimowego - zegarek idealny na śnieżne szaleństwa
Nadchodzi zima, dla niektórych długo wyczekiwana, dla innych zaś najgorsza pora roku. Jednak nieważne jak bardzo będziemy się zapierać, i tak w końcu nastanie, czy to się nam podoba, czy nie.
Wraz z pojawieniem się pierwszego śniegu powinniśmy zaopatrzyć się w kilka rzeczy: w zimowe opony, ciepłą odzież i plany urlopowe. W końcu zaczął się sezon sportów zimowych, więc warto z takiej odmiany skorzystać. Przyjmijmy, że rezerwacja już poczyniona, a walizka odpowiednio spakowana. Pozostaje więc szczegółowe zaplanowanie tras: tych do pieszych wycieczek, do jazdy na snowboardzie lub biegów narciarskich. W kwestii bezpieczeństwa koniecznie należy pamiętać o kasku, ale czy tylko?
Zegarek do zadań specjalnych
Oczywiście, możemy polegać na mapach, rysunkach lub nieporęcznych urządzeniach, które przy kolejnym upadku mogą przypominać już raczej smutne po nich wspomnienie. Jednak w dobie pędu technologicznego nie możemy zapomnieć o miniaturyzacji, a przecież w zegarku można pomieścić już kilka bardzo dokładnych narzędzi pomiarowych.
A co najważniejsze — bardziej wytrzymałych. Pierwsze skojarzenia, jakie przychodzą na myśli, to znane i sprawdzone zegarki Casio, z ekstremalnie wytrzymałej serii G-Shock. Ich fenomen polega przede wszystkim na niezawodności i szerokim zastosowaniu.
Należy jednak pamiętać, że poszukujemy zegarka na stok, w góry, więc wybierając odpowiedni model, musimy zwrócić uwagę na kilka istotnych elementów.
Po pierwsze: zasilanie — w końcu nie możemy zostać z niesprawnym czasomierzem w warunkach, które zmieniają się, o ironio, z minuty na minutę. Model GPR-B1000 wyposażony jest w hybrydową metodę ładowania, łączącą wykorzystanie energii słonecznej i indukcyjną ładowarkę.
Po drugie — funkcjonalność. Ten zaawansowany zegarek Casio zachwyci każdego globtrotera i nie powstydzi się go Indiana Jones lub amerykańscy rangersi. Wyposażony jest w potrójny sensor, dzięki czemu zamyka w sobie wysokościomierz (wartości od -700 m p.p.m do 10 000 m n.p.m.), barometr (wskazania od 260 hPa do 1100 hPa), termometr (-10 stopni C do 60 stopni C) i cyfrowy kompas. Jednak to nie wszystko, co oferuje GPR-B1000. Z myślą o zapalonych sportowcach model ten rozszerzony jest o nawigację GPS, która monitoruje aktualne położenie na wgranej wcześniej mapie (w czasie rzeczywistym) i zapisuje kluczowe punkty trasy.
Na uwagę zasługuje też fakt, iż zegarek wskaże nam również drogę powrotną do punktu startowego dzięki funkcji backtrack, a po zsynchronizowaniu go z telefonem przy pomocy odpowiedniej aplikacji zawsze będziemy mieć właściwą godzinę, niezależnie od strefy czasowej, w której się znajdziemy.
Co ważne podkreślenia, zegarek działa do 33 godzin z włączonym GPS-em, po 5-godzinnym ładowaniu indukcyjnym. I po trzecie — wytrzymałość materiałów. Na nich G-Shock nie szczędzi. Dekiel zegarka jest ceramiczny, dzięki czemu ładujemy go indukcyjnie. Wytrzymuje wszelkie uderzenia, wahania temperatury nawet do -20 stopni C, a szafirowe szkło zapewni estetyczny wygląd i odporność na zarysowania przez długie lata. Koperta zbudowana jest z wytrzymałego tworzywa oraz stali nierdzewnej, pasek zaś wzmocniony został włóknami węglowymi. Zakręcany dekiel wykonano z ceramiki o grubości 2 mm, dzięki czemu nie dość, że umożliwi indykcyjne ładowanie ładowarką, to jeszcze pozwala zachować 20 ATM wodoszczelność.
Maszyna dla zaawansowanych?
Można by przypuszczać, że za sprawą tak rozbudowanej technologii zegarek będzie łamigłówką dla opornych, swoistą Enigmą wśród czasomierzy, jednak niewątpliwą zaletą G-Shocków jest ich intuicyjność obsługi. Odpowiednia sekwencja naciśnięć wprowadzi nas w spodziewany tryb, więc nawet jeśli będzie to nasz pierwszy kontakt z zegarkiem tego typu — z całą pewnością szybko go rozgryziemy.
Jeśli więc w najbliższym czasie planujecie zdobywać szczyty lub będziecie szusować na lodowcu, to zdecydowanie powinniście zaopatrzyć się w najnowszego Rangemana. Jednak jeśli nie jesteście fanami sportów zimowych, to z pewnością będzie bardzo designerskim gadżetem, który dopełni świetnego wizerunku. A co do funkcji — to chyba lepiej je mieć, niż kiedyś mielibyśmy pożałować, że ich brakuje?